Text ľudovej piesne. 1. A ja taká čárna, jak čarná čarnica, naj še mi vystúpi šej haj, naj še mi vystúpi šej haj, naj še mi vystúpi z drahy parádnnica. 2. Z drahy parádnica, z poľa robotnica, bo ja taká čárna šej haj, bo ja taká čárna šej haj, bo ja taká čárna, jak čárna čarnica. 3.
Tłumaczenia w kontekście hasła "ubrana mnie" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wystarczy spojrzeć jak ona ubrana mnie, Panie. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
O japierdole, jestem sama w domu z bratem, rodzice wyszli a ksiądz na koledze przyszedł. A ja ubrana jestem po prostu okropnie, już w piżamę sooo… Udajemy, że nas w domu nie ma. 09 Jan 2023 19:33:06
Vay Tiền Nhanh. Sami jesteśmy odpowiedzialni za to jak wyglądamy. Nie tylko przez to jak dobieramy swoją garderobę, ale też przez to czy pozwalamy firmom odzieżowym schlebiać naszym niewyszukanym gustom Jak się zaczyna robienie mody na poważnie? Kiedy to jest już coś więcej niż zwykłe zainteresowanie? Mam do tego takie podejście, że jeśli mogę czegoś spróbować to robię to. Jeśli się uda, to super, jeśli nie, to zawsze się czegoś po prostu nauczę, z pewnością nie będę żałowała podjętego trudu. Odkąd pamiętam wymyślanie i szycie kreacji na wyjątkowe okazje było w moim domu czymś normalnym. Już jako mała dziewczynka sama próbowałam szyć, poważniej jednak zajmowały się tym moja mama, ciocia i babcia, które z ciekawością zawsze podglądałam. Podobał mi się ten widok. Teraz oczywiście rozwijam swoje zainteresowania w tym temacie, szkicuje, zbieram inspiracje, obserwuje ludzi na ulicach, strony modowe, szukam ciekawych materiałów, nawiązuję współpracę ze sklepami i staram się być obecna na targach. Sukienki to taka szczególna rzecz w szafie kobiety, szczególnie ważna dla mnie. Chciałabym, żeby każda wkraczająca w dorosłe życie dziewczyna miała również do tego takie podejście. Sukienka to wyjątkowy element naszej garderoby, pozwala nam się czuć kobieco, podkreśla to co w nas piękne. Pozwala poczuć się jak księżniczka. Ale czy jest dzisiaj miejsce dla księżniczek? Współczesna moda łączy właściwie wszystkie trendy. Czy można jeszcze robić coś wyjątkowego? Oczywiście, że można robić coś wyjątkowego! Pomijając zalew kiczu tworzonego pod odbiorców, można zaobserwować wielu polskich projektantów, którzy swoją markę i styl wyrabiają świadomie, a swoimi produktami przebijają się do światowej czołówki. Podziwiam ich za to. Na sukces jednak, składa się bardzo ciężka praca. Drugą sprawą jest sukces komercyjny, bo ten wydaje mi się być wtórny. Najważniejsze moim zdaniem jest to, by robić coś co sprawia nam radość. Odnośnie księżniczek, to jasne, że tak. Pod tym pojęciem widzę dziewczynę, która lubi siebie i czuje się wyjątkowo w swojej skórze. Polki wydają się na ogół nie dostrzegać swojego piękna. Chciałabym umieć namówić je do tego tworząc swoje projekty. Kiedy gościmy znanych projektantów zawsze pada pytanie jak jesteśmy ubrani? Zwyczajni ludzie na ulicy, jaki styl reprezentują? Wydaje mi się, że zwłaszcza ludzie młodzi zwracają uwagę na trendy. Wiele osób, które znam, czy po prostu kojarzę prezentują bardzo fajny styl, wszystko jest przemyślane i dopracowane, cieszy oko. Polacy niezależnie od wieku potrafią się ubrać, nie zawsze jednak im się chce, zresztą nic dziwnego. Każdy ma czasem dzień, kiedy woli po prostu wrzucić na siebie coś wygodnego i nie przejmować się niczym. Tak więc trudno uogólniać. No właśnie, pomówmy o tym co Cię wkurza? Zdecydowanie zalew kiczowatych marek. Koszulki, czapki, bluzy z przypadkowymi nadrukami udające jakąś konwencję czy styl w rzeczywistości będące tylko imitacją innych, już wcześniej powstałych tego typu produktów. Ludzie stracili poczucie tego, że pewne rzeczy są ewidentnie kiepskie, uszyte z najgorszych materiałów, a mimo wszystko wydają na to niewiarygodne ilości pieniędzy. W rezultacie wszyscy później wyglądają jednakowo, a kontrowersyjne napisy wydają się po prostu niesmaczne, przewidywalne i są pozbawione gustu. A pozytywy? Co Cie cieszy? Najbardziej? Pozytywna energia ludzi, których poznaje przy okazji targów, organizowania sesji zdjęciowych, podejmowaniu się jakimś kolaboracjom… Na cały proces wytworzenia i pokazania światu projektów składa się tyle osób, że trudno byłoby je zliczyć. Ja ciągle się tego zachłannie uczę i chyba to najbardziej mnie cieszy. Mam 19 lat i mogę poznawać wspaniałych, kreatywnych ludzi, obserwować ich pracę, słuchać tego co mają do powiedzenia (dzielić się swoimi spostrzeżeniami), jakie idee im przyświecają, skąd czerpią motywacje i czemu akurat tę drogę wybrali. Poza tym, proces tworzenia nowej rzeczy jest czymś absolutnie pięknym! To jedno, ale trzeba też się wybić. Jaki masz na to patent? Sama się nad tym zastanawiam. Potrzebny jest z pewnością czas. Staram się jednak w tym wszystkim mierzyć siły na zamiary, bo nie ma gorszej rzeczy niż zainteresować klientów, a później nie móc zrealizować zamówienia. Jestem również świadoma tego, że jeśli klientka składa u mnie indywidualne zamówienie, to muszę poświęcić odpowiednią ilość czasu, by projekt dostosować do konkretnej osoby. Zawsze staram się utrzymać ten sam, możliwie jak najwyższy standard. Także póki co zajmę się realizowaniem zamówień do sklepów, różnego typu współpracami i wytwarzaniem oraz promocją swojego pomysłu. Zobaczymy co przyniesie nadchodzący wielkimi krokami rok. W przyszłości jednak, chciałabym otworzyć własny salon, z pracownią, miejsce które przyciągnie kobiety, które lubią cieszyć się swoim pięknem. Z początkującą projektantką odzieży dla kobiet i właścicielką marki „THERE SHE IS” Patrycją Zych rozmawiał Szymon Wachal Zdjęcia: Mateusz Szeliga
Data utworzenia: 25 września 2009, 11:45. Choć w lecie spadł na nią deszcz muzycznych nagród, woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. Ewa Farna, gdy schodzi ze sceny, jest zwykłą nastolatką Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Foto: Fakt_redakcja_zrodlo Ma dopiero 16 lat, a już zdobyła Superjedynkę, zwyciężyła na TOPtrendach i na Sopot Hit Festiwal. Ale Ewa Farna wcale nie czuje się gwiazdą. Gdy idzie do szkoły, wtapia się w tłum. – W szkole świetnie się dogaduję z kolegami, może dlatego, że się od nich niczym nie różnię. Może gdybym pojawiała się na lekcjach w ciuchach od Dolce & Gabbana, to byłoby inaczej. Ale ja chodzę normalnie ubrana w trampkach i dżinsach – zdradza nam Ewa Farna. – I nie mam żadnych ulg ze strony nauczycieli – dodaje z uśmiechem. W rozmowie z „Gwiazdami” młoda piosenkarka dementuje też plotki o tym, że szuka chłopaka. – To prawda, jestem sa-ma, ale posiadanie chłopaka nie jest moim priorytetem. Pewnie, że wiele rzeczy byłoby prostsze, gdyby ktoś taki był. Ale teraz najważniejsze są dla mnie koncerty i wydanie płyty – mówi Ewa. Piosenkarka odżegnuje się też od porównań z innymi artystkami. – Nie wiem, dlaczego niektórzy porównują mnie do Dody, Toli Szlagowskiej, czy Agnieszki Chylińskiej. Ja chciałabym być sobą! Choć przyznaję, że głos Chylińskiej mnie rozwala. Chciałabym śpiewać tak jak ona. No, może nie tak wulgarnie. Lubię również Dodę, bo jest taka swoja. Jednak wolę być postrzegana jako Ewa Farna – deklaruje. /6 Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Fakt_redakcja_zrodlo Ewa Farna ma dopiero 16 lat /6 Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Fakt_redakcja_zrodlo Wyśpiewała już kilka liczących się nagród /6 Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Fakt_redakcja_zrodlo Wygrała TOPtrendy /6 Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Fakt_redakcja_zrodlo Uważa się za zwykłą nastolatkę /6 Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Fakt_redakcja_zrodlo Ewa zapewnia, że woda sodowa nie uderzyła jej do głowy /6 Ewa Farna: Do szkoły nie noszę drogich ciuchów Fakt_redakcja_zrodlo Błyskawiczna kariera Ewy to powód do radości Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
fot. Adobe Stock, pressmaster Znamy się ponad czterdzieści lat. Oboje jesteśmy samotni. Żona Szczepana zmarła przed trzema laty, a mój Karolek odszedł rok temu. Zostaliśmy jako te kołki przy drodze – jeszcze mocni, ale już nikomu niepotrzebni. Synowie Szczepana mieszkają bardzo daleko i rzadko do niego zaglądają. Moja córka jest bliżej, ale ma swoje życie, więc nie zawracam jej głowy swoim. Dzieci to nie wieszaki, trzeba sobie radzić bez ich pomocy. Szczepan ma sześćdziesiąt cztery lata i jeszcze pracuje zawodowo; ja jestem trochę młodsza, dorabiam do skromnej emerytury: opiekuję się dziećmi sąsiadów, piekę i gotuję na różne uroczystości, robię na drutach, a jeśli ktoś potrzebuje pomocy przy sprzątaniu, to też nie gardzę taką ofertą. Dzięki temu jestem niezależna i do nikogo nie muszę wyciągać ręki po prośbie. Myślałam, że myśli o mnie poważnie Zawsze lubiłam Szczepana; lepiej się dogadywałam z nim niż z jego żoną. Czasami myślałam, że ona jest o mnie trochę zazdrosna. Mój mąż też był zły, kiedy Szczepan mnie chwalił, że taka ze mnie świetna gospodyni, że jestem rozsądna, szanująca cudze zdanie. – Czy on się przypadkiem w tobie skrycie nie kocha? – pytał mnie Karol. – Gadaj tak, gadaj – odpowiadałam z przekąsem. – Jeszcze ktoś usłyszy i uwierzy w te głupoty! Bo to głupoty przecież! Ale w głębi serca byłam zadowolona… Chyba każda kobieta lubi czuć, że się komuś podoba. Nawet gdyby to miało być całkiem niezobowiązujące i bez przyszłości, to taki zachwycony męski wzrok jest zawsze miły i bardzo podnosi kobietę na duchu. Nic dziwnego więc, że po okresie żałoby zaczęły mi przychodzić do głowy różne myśli o Szczepanie i o mnie. Czułam, że pasowalibyśmy do siebie. Lubiliśmy się – czemu nie miałoby się to przerodzić w stały związek? Tym bardziej że coraz częściej Szczepan przyznawał: samotność jest straszna! Byłam prawie pewna, że się zejdziemy, kiedy minie jeszcze trochę czasu. Szczepan mnie codziennie odwiedzał, siedział całe godziny, gadaliśmy, wspominaliśmy. Było miło, może troszkę nudno, ale bez wstrząsów i niespodzianek, a przecież to jest najważniejsze. Dlatego bardzo się zdziwiłam, kiedy Szczepan mi powiedział, że złożył anons w biurze matrymonialnym, a dodatkowo zarejestrował się na portalu internetowym dla samotnych. „A po co ci to?” – chciałam zawołać, ale ugryzłam się w język; byłam pewna, że i on myśli o mnie poważnie, a tu taka niespodzianka! W dodatku zaczął mi się zwierzać, jakiej kobiety szuka, o co mu chodzi, i wyszło na to, że najbardziej jest zainteresowany… seksem. To stawiał na pierwszym miejscu! Ja też, nie powiem, mam temperament i lubię się poprzytulać, więc gdyby dał mi jakiś znak, nie stroniłabym od tego, żeby z nim spróbować prawdziwej bliskości. Jednak on gadał tylko o innych babkach! – Tobie, Steniu, można się zwierzyć ze wszystkiego – mówił. – Z najskrytszej myśli, z najintymniejszego pragnienia. Za to cię szanuję! Że nie wyśmiejesz, nie kpisz, nie plotkujesz po ludziach. Jesteś jak najlepszy kumpel. Wszystko się we mnie burzyło, bo nie chciałam być kumplem, tylko kobietą, która mu się podoba. Jednak nie miałam wyjścia… Zatkało mnie, kiedy ją zobaczyłam Na prawdziwy egzamin wystawił mnie wówczas, kiedy zaproponował, że przyjdzie do mnie z babką, którą niedawno poznał, bo chce znać moje zdanie o niej. Że niby jestem mu życzliwa i zawsze mówię prawdę. – Jeśli zdecydujesz, że jest fajna, zacznę kręcić na poważnie – stwierdził – Mój los w twoich rękach! Mam do ciebie zaufanie… Powinnam była go zwyzywać od ciężkich kretynów i od razu wywalić za drzwi, ale zwyciężyła babska ciekawość. – Zapraszam – powiedziałam. – Zobaczymy, jaki masz gust. Zatkało mnie, kiedy zobaczyłam tę „narzeczoną”. Była młodsza od Szczepcia o jakieś dwadzieścia parę lat, ubrana wyzywająco, ostro umalowana, głośna, pewna siebie. Całkiem inna niż jego zmarła żona! Wtedy zrozumiałam, że ja nie mam u niego żadnych szans – Szczepan chciał mieć przy sobie babkę młodą, atrakcyjną, która by mu w niczym nie przypominała ani mnie, ani jego zmarłej Helenki. Czy mogłam mieć o to pretensje? Patrzyłam na niego, jak się puszy, jak jej nadskakuje, jak jej słodzi… Chciało mi się śmiać, ale rozumiałam, że w ten sposób łapie ostatnie okruchy młodości. Co więcej – że ma do tego pełne prawo! „Szczepan ma rację – pomyślałam. – Skoro to mu pomaga się lepiej czuć, zbijać cholesterol i ciśnienie, czuć młodą krew w żyłach, ale przede wszystkim jeszcze czegoś chcieć i pragnąć, to życzę mu szczęścia!”. Mało tego! Jestem wdzięczna Szczepanowi, bo mnie nauczył, że sześćdziesiątka to żaden wiek. Spokojnie można wtedy zaczynać od nowa, i to tak, żeby wszystkim szczęki opadły. Chcesz być szczęśliwa, to bądź, ale według własnego pomysłu. Dla siebie, nie dla innych ludzi! Niech się wtedy cały świat od ciebie odczepi! Trzymam kciuki za Szczepana. Czytaj także:„Na własne życzenie wpakowałem się do piekła. Teściowa wyzywała mnie od gołodupców, a żona mieszała z błotem”„Siadając za kierownicą, żona płakała z przerażenia. Nie sądziłem, że kawałek metalu przełamie jej absurdalne lęki”„Mojego męża dopadł kryzys wieku średniego. Publikował całe swoje życie na Facebooku i zrobiłby wszystko dla lajków”
a ja taka nie ubrana